Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cych z sobą panów, których przez ażurowe ramy ekranu wybornie widziałam...
Henryk siedział na fotelu i palił cygaro, pan Michał stał z drugiéj strony stolika.
W chwili, gdy spojrzałam na nich, umilkli, a z fizyognomii obudwóch poznać mogłam, że frazes, na którym urwała się rozmowa, był draźliwéj treści. Po chwili pan Michał wyjął ręce z kieszeni, oparł je o stół, potém założył na piersi, poprawił niemi włosy i nakoniec znowu do kieszeni je włożył. Po odbyciu dopiéro tych różnych a właściwych mu ewolucyi z rękoma, wymówił dość cicho i nie odrywając oczu od lampy, która stała na stole: przyznam się panu, że nie rozumiem dobrze, w jakim celu rozpocząłeś pan ze mną rozmowę o posagu panny Zenony... — W takim, — odpowiedział Henryk obojętnie, bawiąc się dymem cygara, abyś pan, żeniąc się z moją siostrą, wiedział, co z nią razem bierzesz, i potém nie stawiał wymagań, których-bym nie był w stanie zadowolnić. — Panie Henryku!.. — przerwał pan Michał bardzo żywo, i jak mi się zdawało, z pewną obrazą w głosie.
— Pozwól, pan abym skończył, — ciągnął Henryk, — i nie obrażaj się na mnie za to, że chcę grać z tobą carte blanche dla ochronienia przyszłości mego spokoju i wspólnéj naszéj zgody od wszelkiego niebezpieczeństwa. Otóż chciałem panu powiedziéć, że uważam się za jedynego spadkobiercę i dziedzica majętności, pozostałych mi po ojcu, a siostrom moim