Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/044

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dążę ku nim; zresztą, niech osobiste bóle i miłości mieszają się co chwila z ową warstwą szerokich pojęć i uczuć, o których mówiliśmy z sobą kiedyś, niech tylko nie rozmiękczają jéj gruntu.
„Tak tedy po kilku posiedzeniach, stanowczo obmyśliliśmy i ułożyli plan szpitalu, a następnie przedstawiliśmy go wszystkim sąsiadom i wezwaliśmy ich do składki. Ta część dzieła poszła z niespodziewaną łatwością. Tym razem przedstawienie dobroczynnego planu odbyło się w liczném zebraniu, w domu Siankowskich. Komitecik nasz mnie wybrał na mówcę i tłómacza swych myśli. Opowiedziałem, jak mogłem, o korzyściach i potrzebie zakładu, a gdy skończyłem, z wielkiém zdziwieniem ujrzałem łzy w oczach starych, a zapał we wzroku młodych sąsiadów. Zaczęli mię ściskać i całować, wyprawili mi małą owacyą, a następnie wszyscy sięgnęli do kieszeni. Ogólna summa składki przeszła wszelkie oczekiwanie: nie było między nami wcale bogatych ludzi, ale było nas wielu, a jak mówi przysłowie „gromada to wielki człowiek!” W czasie, gdy każdy składał swój dar na tacy, postawionéj w tym celu na stole przez córki gospodarza domu, pilnie obserwowałem fizyognomią dających, aby zbadać wewnętrzne pobudki, skłaniające ich do dawania. Największa liczba była tych, którzy kładli pieniądze z chwilowego popędu, zapału, rozczulenia: ci dawali średnią summę. Po nich było jeszcze wielu dających przez próżność i chęć pokaza-