Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

porze siadywałam w pokoju tym, dopomagając Michałowi do rozwikłania różnych spraw trudnych, nasuwając mu myśli i plany, nad któremi długo potém myśleliśmy razem. Po każdéj z takich poufnych rozmów, nazywał on mię pociechą swoją i pomocą...
Pójdę i teraz, myślałam, idąc z lampą w ręku przez ciemne milczące pokoje, przyjdę do ciebie i dziś, ale nie dlatego, aby przynieść ci pociechę i pomoc. Przyjdę aby powiedziéć ci: za to, żeś kiedyś podał mi pomocną rękę, gdy byłam w nieszczęściu, żeś mi skon ojca zbawił od rozpaczy i wstydu, za to, żeś powierzył mi cześć imienia swego i przyszłość swych dzieci, zaufał mi bez granic i węzeł łączący cię ze mną oddał pod staż wolnéj i nieprzymuszonéj méj woli, przynoszę ci teraz zgryzotę, wstyd i ruinę domowego życia, przynoszę słowo, które wiem, że będzie dla ciebie wyrokiem nieszczęścia: oddaj mi wolność moję, bo nie jestem taką, za jaką miałeś mię i za jaką ja miałam samę siebie; nie jestem kobietą dobrą, wierną, silną i nieskazitelną, ale taką samą słabą, nikczemną grzesznicą, jak tysiące innych kobiet na świecie! Nie jestem tylko przewrotną i obłudną, więc przychodzę, aby z bezczelną szczerością powiedzieć ci: oddaj mi wolność moję, bo pokochałam piérwszy raz w życiu, bo nie chcę już dłużéj szczęśliwą być przez szczęście innych, ale pragnę szczęścia tego, którém wzgardziłam, a bez którego teraz żyć mi nie sposób!