Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pytyon, zamyślony, ale pogodny, dłonią gładził siwą brodę, a wysłuchawszy słów żony, z żartobliwym uśmiechem odpowiedział:
— Mniej wielblądziemu grzbietowi ciężą złożone na nim brzemiona, niż niewieściemu językowi przyznanie się do niewiadomości! Potężnymi być muszą bogowie, skoro stworzyli rzeczy tak wielkie jak niewieścia ciekawość i gadatliwość!
Gorgo nie rozgniewała się wcale. Niemniej i od zamiaru swego nie odstąpiła także. Ręce splótłszy na fartuchu, błyszczącym od oliwy, którą tylko co lała do amfor, wzniosła ku Pytyonowi swoje słodkie, cierpliwe oczy i z prośbą szepnęła...
— Czy to tron dla Kserksesa, Pytyonie?
Ale Pytyon, z wytężeniem starych, błyszczących oczu, spoglądał daleko, tam, gdzie od strony Sardes, z za wzgórz kasztanowych ukazały się dwa wielblądy, niosące na sobie dwu jeźdźców.
— Patrz, Gorgo — z uradowaniem zawołał — oto Jończyk Chileas ze sługą swoim do nas przybywa! Cieszę się, że resztę dnia dzisiejszego na rozmowie z tym lisem w człowieczej postaci przepędzę i że on jutro, chwałę moją na własne