Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

litością zdjęty, towar za najlichszą sprzedawałem cenę, a na wyrzuty czynione mi przez Fredegunda odpowiadałem tylko ukazaniem mu moich pleców, bom corychlej i wielkim pędem ze składów uciekał...
Przy tem wspomnieniu o przekorach i psotach, niegdyś w ojcowskich składach wyrządzanych, opowiadający rozchmurzył brwi i uśmiechał się prawie swawolnie. Uśmiechała się też z psot Dilorama i nadaremnego gniewu Fredegunda Melissa, a czoło kochanka całując, wołała:
— O wszystkiem tem wiedziałam już potrosze, ale teraz dopiero otworzyły się zupełnie moje oczy! Cóż dalej? ptaku mój, co stało się dalej?
Diloram, pocałunkiem za pocałunek jej zapłaciwszy, mówił:
— Fredegund przed ojcem mię oskarżył, a ten, srożej niż przedtem rozgniewany, na prośby i łzy mej matki już nie zważając, dla ukarania mię i zahartowania, znowu mi w tmolosowe podziemia, pod twardą dłoń Bubaresa wracać rozkazał. Daremnie błagałem i matka wstawiała się za mną, aby mię przy podsłonecznej roli i nad łagodnemi trzodami ustanowił; zawistny Toraks od dawna już miejsce to zajął i po-