Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mieniem ją otoczywszy, zakręcił się z nią po świetlicy. Okazało się, że nie z przyczyny nieumiejętności w tańcach, w igrzyskach udziału nie brali, bo tańczyli zgrabnie, lekko, zaledwie ziemi końcami palców dotykając, przyczem perkalowa jej suknia powiewała, jak ciche, jasne skrzydło, a jego włosy podlatywały mu nad głową, jak ciemna i gęsta grzywa. We drzwiach bokówki stara Łucya stała z rękoma po łokcie obnażonemi i szerokim uśmiechem na bezzębnych ustach, pan Cyryak, wodząc za młodą parą oczyma, szeroką ręką raz po raz głaskał sobie siwe włosy, a wyraz ukontentowania rozsunął i wygładził mu zjeżone zazwyczaj krzaki brwi i wąsów, Ewka zaś, z ukontentowania aż podskakując na siedzeniu, w samo ucho mi szeptała:
— Że z tego wyniknie coś, to wyniknie, a ja to pewnie najmniej dziwować się temu będę!
— Cóż, kiedy pan Apolinary w tych dniach już odjeżdża!
— Oj, odjeżdża on, odjeżdża i odjechać nie może. Już najmniej tydzień minął, jak mu bracia pieniądze wypłacili, a wszakoż nie pojechał jeszcze...
— Kochanie trzyma!