Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czy pereł szuka — krzyczeli — a tego nie wie: iż perły są w morzu... a Wisła jeno muł ma na spodzie i chwasty?
Wszakże uczyli się pływać od swoich professorów.
A do Francyi posłali niektóre, aby się w sztuce inżynierskiéj wyćwiczyli.
I stało się: że dnia jednego dał się słyszeć głos niby z pod ziemi wychodzący... który wołał: „ojczyzną waszą jestem? znów przychodzę?“
A lud zbiegłszy się nad Wisłę słuchał! i głos ten niewidzialnemi usty wydany słysząc, radował się = wpadł w szaleństwo!
Lecz około jakby wieczora nie widząc nigdzie Anioła... gdy nareszcie i wołanie ono ustało... wrócił do domu smętny mówiąc: „wiatr był i złudzenie!“
Sam jeden człowiek ów, który się był nauczył pod wodą oddychać, nie stracił nadziei; albowiem uważniéj głosu słyszanego pilnując przekonał się: iż ten jakoby od Krakowa ku Gdańskowi spodem wody wędruje.
Upatrzywszy więc czas i minutę... gdy Anioł podwodny (ciągle idący) był mu najbliższy... rzucił się w toń, ofiarowawszy wprzód Bogu życie swoje.
I w obec téj garstki ostatniéj — która jeszcze na brzegu stała smętna, zniechęcona i bez nadziei a jeszcze trzymała w ręku mosty gotowe i odwagę miała rospaczy — zjawił się rybak ów podwodny lecz jakby umarły! a niesiony na rękach przez Anioła jasnego = przez Ojczyznę!