Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

A tam gdzie jéj serce pękło
Gdzie zapłakała jak Marja:
Jest miejsce lamentowania —
A tam gdzie ją kat pogania
Knutem, cierniami i spiżem,        250
A ona padła pod krzyżem,
W koronie z blasków słonecznych:
Jest miejsce upadków wiecznych —
I śmierci okropna przystań —
A tam gdzie matka rycerzy        255
Choć w grobie, w grób nie uwierzy:
Jest miejsce wieczne zmartwychwstań —
Jest duch co z grobu wyrywa —
I kos żadnych się nie boi.
Panowie! to miejsce stoi!        260
To miejsce! — Bar się nazywa.
Tu my, rycerze bez plamy.
Z odkrytą przed Bogiem głową,
Pod chorągwią Jezusową
Za kraj nasz poumieramy:        265
Zatknąwszy wieczne sztandary
Dla miłości i prawdy i wiary.

MARSZAŁEK.

Szanowny Regimentarzu
Mówisz tak jak na Golgocie,
Mówisz tak, jak na cmentarzu.        270
I takby się nam w istocie
Należało dziś zachować;
Krzyże nosić i całować,
Samym je zatykać w ziemię,
Nauczając przyszłe plemię        275
Jak los przeciwny pokona —
Za prawą rękę i lewą
Dać się przybijać na drzewo,
Aby widział nasz morderca
Że otworzywszy ramiona        280
Pokazujemy i serca.
Ale sądzę, mój kolego,
Że wola Nieśmiertelnego