Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
MULEJ.

Jak to Panie?

KRÓL.

Bo przysięgam na duszę
że dać chciałbym, a odmówić ci muszę.

MULEJ.

Wszakże jestem strażnikiem Xiążęcia.
Czyliż nie chcesz o więźniu mieć sprawy?

KRÓL.

Mów, lecz nie sądź że będę łaskawy.        20

MULEJ.

Ten Fernand co z niemowlęcia
Na króla był wychowany;
A dzisiaj tak podeptany
Żałośnie stopą fortuny,
I tak bliski, Panie, truny,        25
Takim straszliwym posągiem
Do grobu po stopniach zlata:
Że fortuny dziwolągiem
Wydaje się w oczach świata,
Który patrzy i drży z trwogi        30
Widząc jéj depcące nogi.
A myśli świat i o tobie,
O twojéj mocy i sile,
Co takiéj wielkiéj mogile
Rzuca takie wielkie ciało.        35
Ty go sam trzymasz przy grobie.
Tyś mu jest na piersiach skałą;
Ty Panie, pod twoje nogi
Wziąłeś piersi takie dzielne,
To czolo takie naczelne!        40
Rzekłeś – a on dziś ubogi
Nieszczęsny żebrak, i nędzarz,
W rdzawym na szyi łańcuchu,
Nie godzien twojego słuchu,
Oczu, który ty oszczędzasz        45
Abyś nie stracił płaczących;
Litości u przechodzących