Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/082

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I w cierpieniu... gotowi lada dzień
Bunt mi podnieść... a baczę też na to        330
Że pieniądze łakomą są rzeczą
Więc strażniki przejęte zapłatą
Mogą jeńca wypuścić – a nie mam
Pewnych ludzi...

MULEJ (Na stronie.)

W téj go myśli utrzymam.
A tak widząc moją dobroduszność        335
O mnie bać się nie będzie...

(Głośno.)

Masz słuszność!
Myśli twoje biorą dobry kierunek.

KRÓL.

Jeden na to jest tylko ratunek,
Jeden sposób, a o tym sposobie...

MULEJ.

Cóż to Panie?

KRÓL.

Pod straż go dam tobie.        340
Bo wiem że cię nie kupi brylantem
Ani kiesą... Więc ty nad Infantem
Postanowion, bądź jemu alkadem...
Ufam tobie, a jedynym zakładem
Za Infanta, twój honor mi stoi.        345

(Odchodzi.)
MULEJ.

Słyszał wszystko i o mnie się boi:
Albo sam się domyślił wszystkiego.
O! Allachu!

DON FERNAND (Wychodząc z Altany.)

Cóż tak smutny kolego?...

MULEJ.

Nie słyszałżeś co Pan ten okrótny?