Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/024

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
MULEJ.

Czyż mu wszystko obwieszczę?...

KRÓL.

Niech twarz złego nie będzie mi skryta.

MULEJ.

Trudno mówić – milczéć trudniej mi jeszcze.
Jakoś mi Panie polecił,
Wziąwszy tylko dwie galery,        185
Wypłynąłem z tego portu
Zwiedzić brzegi Barbaryjskie.
A jakoś chciał, bym podstąpił
Aż pod to miasto przesławne,
Przed wiekami zbudowane        190
U Herkulesowych słupów;
Ceudą u ludzi nazwane:
Które słowo: u Hebreów
I u Arabów znaczyło:
Piękność. – Jakoż miasto owe        195
I dzisiaj w piękność rozkwita;
A na hańbę naszéj wierze,
I na wstyd Mahometanom;
Na murach dziś portugalskie
Sztandary nosi i krzyże,        200
I przeciwko flotom naszym
Obrócone trzyma spiże,
I wieczny opór stanowi.
I wieczną skałę zakłada
Twych zwycięztw wielkiemu Nilowi;        205
A z Hiszpaniją aż przez morze gada. –
Pod to miasto podpłynąłem,
Abym obaczył rynsztunek,
I wierny ci zdał rachunek:
Ile wież z krzyżowém czołem        210
Grozi ci marnemi trwogi,
Ile w nim stoi załogi; –
Abym wypatrzył, jakiemi
Siłami weźmiesz je Panie,
Czy od morza, czy od ziemi,        215