Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak jest, panu. Znajomość ze mną grozi więzieniem, grozi śmiercią.
— Mimoto nie wyrzekam się pani.
— Panie — odezwała się młoda kobieta błagalnym tonem, załamując ręce, — w imię Boga, w imię honoru wojskowego, w imię grzeczności szlacheckiej, oddal się pan. Słuchaj, północ już bije; nadeszła godzina, kiedy mnie oczekują.
— Pani — odpowiedział młody człowiek, schylając głowę, — nie mogę nic odmówić, gdy ktoś mnie prosi w ten sposób; bądź pani zadowoloną; odchodzę.
— Ale nie pójdziesz pan za mną, nie będziesz mnie. śledził?
— Wracam w tej chwili prosto do domu.
— Ach! wiedziałam, że jesteś pan dzielnym młodzieńcem! — zawołała pani Bonacieux, wyciągając jedną rękę ku niemu, a drugą ujmując młotek, umieszczony przy małych drzwiczkach, ukrytych w murze.
D’Artagnan ujął podaną mu rękę i ucałował gorąco.
— Ach! wolałbym był nie widzieć pani nigdy — zawołał z tą brutalną naiwnością, jaką kobiety przenoszą często nad przesadną uprzejmość, ponieważ odsłania ona głąb myśli i dowodzi, że uczucie bierze górę nad rozumem.
— Panie! — odpowiedziała pani Bonacieux głosem niemal pieszczotliwym, ściskając dłoń d’Artagnana, który nie wypuszczał jej ręki, — powiem inaczej, aniżeli pan: to, co jest stracone na dziś, nie jest stracone na przyszłość. Kto wie, czy, skoro pewnego dnia zostanę zwolniona z przysięgi, nie zadowolnię pańskiej ciekawości.
— A czy to samo przyrzekasz pani co do mojej miłości? — zakrzyknął d’Artagnan w nadmiarze radości.
— O! co do tego nie mogę się zobowiązywać; zależeć to będzie od uczucia, jakie wzbudzisz pan we mnie.
— Jednak dzisiaj, pani...
— Dzisiaj, panie, żywię jedynie wdzięczność dla pana.
— O! jesteś pani zachwycającą — rzekł d’Artagnan ze smutkiem, — a jednak nadużywasz mej miłości.
— Nie, korzystam tylko z pańskiej szlachetności, oto wszystko. Ale niech mi pan wierzy: są ludzie, u których wszystko można odnaleźć.