Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/822

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie wiedział, że ja umiem spać, stojąc — wołał — to też wytrzymałem go na nogach przez całe trzy tygodnie, a on myślał, że jestem podmajstrzym.
— Bardzo dobrze! — powtórzył Wegg, patrząc surowo na pana Boffen, — a teraz zapytuję, na czyich usługach był ten truteń i kto mu dostarczył przebrania.
— Ja! — odparł z całym spokojem pan Boffen.
— Czy tak? A no dobrze. A teraz, panie Wenus, przypomnij temu człowiekowi jego zobowiązania i pokaż mu testament.
— Bardzo chętnie — odparł z wyszukaną grzecznością anatom, — a tylko wpierw pozwól mi pan wypowiedzieć pewną uwagę, która nie zawiera nic nowego. Będzie to moja opinia o pańskim charakterze. Jesteś pan wstrętnym łotrem, Wegg.
Silas, który spodziewał się komplimentu ze strony swego wspólnika, nie był prawie w stanie zrozumieć.
— Tak jest, mój panie; od początku już pozwoliłem sobie oświecić pana Boffen i stanąłem po jego stronie.
— Nic mu to nie pomoże — mruknął literat.
— Ale mnie pomogło — odrzekł anatom — bo pan Boffen i tu obecny pan John Harmon, byli łaskawi pośredniczyć w mej sprawie sercowej u panny Placencyi Riderhood.
Rzekłszy to, anatom zwrócił się w stronę Johna i złożył mu głęboki ukłon.
Usłyszawszy nazwisko Harmona, Silas nastawił uszu, a twarz jego przybrała na chwilę wyraz