Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

doskonałe wtajemniczoną. — No, ale dobranoc, muszę już iść.
— Nie zatrzymuję pana, panie Wegg.
Pożegnali się uściskiem dłoni, a gdy Silas Wegg obejrzał się raz jeszcze, zamykając drzwi, zauważył ze zdziwieniem, że wszystkie przedmioty, spreparowane przez anatoma-artystę, zadrżały nagle, jakby zgalwanizowane, począwszy od hinduskiego niemowlęcia, aż do psów, kaczek i wypchanego gila, stojącego przy filiżance pana Wenus, Chwilę potem drewniana noga Silasa Wegg stukała już o bruk, niosąc go do willi Boffenów.

ROZDZIAŁ VII.
Gospoda „Pod sześciu tragarzami“.

Gospoda ta stała nad samą Tamizą, pochylona ku rzece, jak nurek, który zamierzał wskoczyć do wody, ale, zdjęty wahaniem w ostatniej chwili, nie wskoczył wcale i pozostał na brzegu.
Wchodziło się do gospody z drugiej strony od ulicy, a raczej od uliczki, tak niesłychanie wąskiej i tak przyciśniętej do ścian domku, że gospoda nie miała ani milimetra ziemi dla siebie, skutkiem czego ilekroć prano w niej bieliznę, suszyć ją musiano na sznurkach, przeciągniętych od okna do okna, wzdłuż ściany.
Drzewo, z jakiego zbudowana była gospoda, pamiętało z pewnością czasy przedpotopowe i nie