Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/787

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

drzwiach otwartych, nucąc jakąś żałosną piosenkę głosikiem tak cienkim, jaki miałaby zapewne lalka, którejby daną była możność opłakiwania kruchości wosku, z którego powstała. Naraz, podniósłszy oczy, dostrzegła na chodniku znajomą postać. Był to Fledgeby.
— Więc to pani? — rzekł Czar, wstępując po schodkach. — Nie omyliłem się, jak widzę.
— I ja również poznałam pana odrazu, mamy oboje dobrą pamięć.
— Jakże się pani miewa?
— Jak zawsze, to jest jak może się miewać matka wyrodnego dziecka, które zatruwa jej każdą chwilę życia.
Małe oczka Fledgebyego rozszerzyły się i okrążyły pokój, poszukując wzmiankowanego wyrodka.
— Pan nie jesteś ojcem — rzekła miss Wren — nie możesz więc pan rozumieć uczuć nieszczęśliwej matki. Mówmy zatem o czem innem, czemu zawdzięczać mam zaszczyt pańskiej wizyty?
— Chęci widzenia pani — odparł Czar.
Miss Wren, która zamierzała właśnie przegryźć nitkę, zatrzymała się w połowie tej operacyi i spojrzała na niego z przebiegłą minką.
— Nie widuję już pani w firmie Pubsey i Spółka.
— Nie — odparła sucho dziewczyna, przegryzając nitkę.
— Chciałbym też pogadać z panią o tym żydowskim oszuście, który przedstawia firmę.
— Czy to on dał panu mój adres?