Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/778

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sny być o wszyystkich, którzy cię podziwiają, musiałbym odrazu rozum stracić.
— Bardzo to wszystko ładnie, — odparła nawpół ze śmiechem, nawpół z dąsem — ale poco te tajemnice, co ci zrobił pan Lightwood?
— Nic, mój aniołku, a jednak nie chcę go widzieć, również jak i pana Wrayburne.
— Podwójna zagadka, Johnie! Czy wiesz, że nie jest to wcale przyjemnie mieć męża, który jest sfinksem?
— Spójrz mi w oczy, Bello, czy chcesz, abym ci powiedział...
— O sekretnym pokoju, jak sinobrody?
— Nie, nie to, ale czy pamiętasz, jak mówiłaś, że pragniesz jakiej próby, aby mi dowieść swej miłości?
— Pamiętam — odparła Bella. — Już dobrze, nie pytam cię o nic.
— Czas próby zbliża się naprawdę, a wyjdę z niej zwycięsko w takim razie tylko, jeśli mi zupełnie zaufasz.
— Z mej strony, Johnie, możesz być zupełnie spokojny. Mogę sobie kaprysić w małych rzeczach, ale nigdy tam, gdzie chodzi o ważne. To zupełnie co innego.
Ze sposobu już, w jaki go objęła za szyję, mógł poznać, że mówi prawdę i gdyby posiadał milionowy majątek, oddałby go do ostatniego szeląga, jako zakład wierności tego szczerego, kochającego serduszka.
— No! jadę więc, — rzekła Bella, wstając — to trzeba się śpieszyć. Wiem, że nie masz poję-