Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/630

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dowiedziałem się o pańskiem postępowaniu. Opowiedziała mi o niem pewna rozumna kobieta, która posiada całe zaufanie tej młodej lady.
Rokesmith nic na to nie odrzekł, lecz zwrócił się do pani Boffen i pożegnał ją w pełnych szacunku i życzliwości słowach.
— Żegnam panią, miss Wilfer — rzekł raz jeszcze i chciał odejść, gdy pan Boffen zbliżył się do Belli, mówiąc:
— No cóż, pieszczotko, pozbyliśmy się go wreszcie, możesz się teraz uspokoić.
Ale zamiast uspokoić się, pieszczotka wyrwała mu rękę, jakby dotknięcie jego sprawiało jej najwyższe obrzydzenie.
— Nie odchodź pan! — zawołała do Rokesmitha. — Och, czemuż nie jestem uboga! Powrócę do mego Pa, on jeden jest dobry, on jeden zrozumie mnie i pocieszy i kochać mnie będzie, mimo, że byłam zła, ale tu stałam się jeszcze gorsza. Nie potrzebuję pańskich pieniędzy, panie Boffen, nie cierpię ich. Schowaj je pan dla siebie, a ja odejdę stąd, powrócę do mego ojca!
Wybuch ten zakończył się głośnem łkaniem, przyczem Bella oparła główkę na ramieniu pani Boffen. Złocony śmieciarz i Rokesmith zatrzymali się, patrząc na nią w milczeniu. Skoro się wreszcie uspokoiła, pan Boffen poklepał ją przyjacielsko po ramieniu, mówiąc:
— No cóż, pieszczotko, uspokoiłaś się, a teraz wszystko już będzie dobrze.
— Co? — zawołała Bella, tupiąc nóżką — to ma być dobrze? Ja pana nienawidzę.