Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie potrzebuję niczyjej litości — zawołała Lawinia z pod stołu, gdzie leżała, zbierając pionki. — Ani Pa, ani Ma nie potrzebują mnie wcale żałować.
— Wiem, moje dziecko, że masz szlachetny charakter, jak wszystkie moje córki. Mam tu właśnie w kieszeni list od naszej Cecylii, która donosi, że mąż w trzy miesiące po ślubie sprowadza do domu swoją zrujnowaną ciotkę. Chcecie wiedzieć, jak to Cecylia przyjęła?
Tu pani Wilfer zaczęła czytać głośno: „Pozostanę, mimo to, wierną, mamo, — pisała Cecylia — nie porzucę go. Jego ciotka może przyjechać i zamieszkać u nas”. Kto drugi zdobyłby się tak łatwo na takie poświęcenie, — zakończyła pani Wilfer, powiewając rękawiczkami.
Czcigodna matrona nie mogła już ani słowa wymówić, przejęła wzruszeniem i zacisnęła tylko mocniej pod brodą węzeł chusteczki.
Bella słuchała słów matki z roztargnieniem, nawijając sobie na palec pukiel swych ciemnych włosów, które opadały jej w bujnych lokach na szyję i ramiona. Podeszła następnie do ojca, a ująwszy go pod brodę jedną ręką, a drugą gładząc go po włosach, zaczęła mówić:
— Żałuj mnie, Pa, bo niema chyba w świecie biedniejszej odemnie dziewczyny. Wiesz, w jakim niedostatku żyjemy (któż lepiej od niego wiedział o tem), wiesz, jakie bogactwa miałam w perspektywie, a teraz wszystko rozwiało się, jak bańka mydlana, a ja osiadłam na koszu i nosić muszę te szkaradne czarne suknie, których nie cierpię. Ale