Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/422

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

małego Jonny. Stojąc nad rozwartą mogiłką, w której spocząć miały zwłoki sieroty, zacny ten człowiek nie myślał o swem ubóstwie, lecz o własnej gromadce sześciorga dzieci i oczy jego zwilżyły się łzami.
Pamięć zmarłego Jonny rozważana była w rozmaity sposób. Płakano po nim w arystokratycznym pałacu państwa Boffenów, natomiast w dawnej ich willi, w której królował obecnie Silas Wegg, śmierć ta nie wywołała wcale przygnębiającego wrażenia.
Silas Wegg doszedł do przekonania, że państwo Boffenowie trudzili się niepotrzebnie szukaniem, skoro on sam nie miał rodziców.
Poco szukać daleko, skoro się ma pod ręką człowieka osieroconego, który w dodatku poświęcił dla nich swoje stosunki z ciotką Joanną i wujem Parkerem.
To też śmierć małego Jonny sprawiła mu żywą radość. Naoczny świadek opowiadał potem, że na wieść o niej, Silas Wegg wywinął pirueta na swej zdrowej nodze, podnosząc jednocześnie w górę drewnianą swą stopę, na wzór tancerzy z baletu.
Pani Boffen, serdecznie zmartwiona tą śmiercią, znalazła bardzo współczującego i dyskretnego pocieszyciela w osobie swego sekretarza.
John Rokesmith otoczył ją prawie synowską pieczołowitością, okazując jej serdeczną życzliwość, której dowody dawał jej zresztą i przedtem, od chwili objęcia swych obowiązków.
Nie gorszyły go nigdy drobne śmiesznostki poczciwej kobiety, a jeżeli uśmiechnął się czasem