Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/403

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bry, szlachetny, delikatny, Pa nie mówiłby mi takich rzeczy i nie obsypywałby obelgami moich dobroczyńców i ja daleko lepiej kocham Pa, niż ciebie, niż Lawy, niż was wszystkich.
Dawszy raz upust swym żałosnym uczuciom, Bella nie znalazła już pociechy, nawet w swej pięknej sukni i wybuchnęła głośnym płaczem.
— O Wilferze — rzekła wtedy szlachetna Ma, podnosząc oczy w górę i wyciągając rękę w próżnię, — co za męka dla ciebie, gdybyś był świadkiem, jak córka twoja znieważa w twem imieniu tę, która jest twoją małżonką i matką twych dzieci. Na szczęście, los oszczędził ci tej goryczy.
Tu głos szanownej damy zadrżał, a łzy popłynęły strumieniem po jej policzkach.
— Nie cierpię tych Boffenów — zawołała Lawy — i będę ich zawsze nazywała Boffenami i powiem im w oczy, że są ohydni, marni, podli i głupi.
Wypowiedziawszy to wszystko, Lawy dała z kolei upust obfitym łzom.
W tej samej chwili ktoś otworzył z hałasem furtę od wejścia i rodzina Wilferów ujrzała przez okno śpieszącego do domu Rokesmitha.
— Pójdę mu otworzyć — rzekła pani Wilfer, podnosząc się z rezygnacyą — nie mamy przecie służby, któraby mogła mię wyręczyć, a jeśli nasz lokator dojrzy na twarzy mojej ślady wylanych łez, niech wysnuje z tego wnioski, jakie mu się tylko podoba.
Wyszła więc i powróciła po chwili, obwieszczając tonem średniowiecznego herolda: