Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/402

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dobrzy i szlachetni, abym ich chciała mieszać do waszych rozmów.
— Powiedz lepiej odrazu, że cenisz ich daleko wyżej od nas — odrzekła gorzko pani Wilfer. — Nie krępuj się moja córko i mów otwarcie.
— Ależ Ma — krzyknęła Bella, tupiąc nogą, — ty i Lawy potrafiłybyście i świętych z cierpliwości wyprowadzić.
— Biedna moja Lawy — rzekła pani Wilfer ze współczuciem — zawsze niesłusznie prześladowana.
Ale Lawy zerwała w tej chwili przymierze z matką.
— Proszę cię, Ma, nie wtrącaj się do mnie, potrafię się wybornie sama obronić.
— Jedno mnie tylko dziwi — zaczęła pani Wilfer, zwracając się znowu do Belli — że znalazłaś czas i ochotę do odwiedzenia nas i opuszczenia na chwilę pańswa Boffenów, z którymi wiążą cię węzły, potężniejsze od uczuć rodzinnych. To też upewniam cię, że czuję się dumna z tego chwilowego tryumfu, odniesionego nad panią Boffenową.
Wymawiając znienawidzone nazwisko, matka Belli podwajała z zasady początkowe jego litery, jakby to właśnie owo „B“ wyrażało wszystkie okropne cechy, jakie przypisywała tym ludziom, stokroć dobitniej, niż gdyby się nazywali Pofenami, Kofenami albo Dofenami.
— Ma! — krzyknęła Bella — zmuszasz mnie do powiedzenia ci, że żałuję bardzo, że tu przyszłam. Nie powrócę tu i noga moja tu nie postanie, chyba wtedy, kiedy Pa będzie w domu. Pa jest do-