Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/393

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ach, to pan, panie Rokesmith! — wybełkotał eks-straganiarz.
— Tak, to ja we własnej osobie, powiem tylko parę słów i zaraz odejdę.
— To on — szepnął Wegg, pochylając się nad anatomem — człowiek, dla którego mnie usunięto.
— Pan masz gości, panie Wegg? — spytał Rokesmith.
— Tak panie, to jeden z mych przyjaciół przyszedł mnie odwiedzić.
— Nie przeszkadzam panom, chcę tylko powtórzyć zlecenie pana Boffena, który prosi pana, abyś nie oczekiwał go wieczorem. Pan Boffen nie chce pana w niczem krępować, o ile więc zastanie pana w domu bez uprzedniego zawiadomienia, skorzysta z pańskich usług, w przeciwnym razie odłoży czytanie na inny raz.
Wypowiedziawszy to, Rokesmith zamknął okno, życząc dobrej nocy obu przyjaciołom. Skoro odszedł, Silas Wegg ponowił swoje skargi.
— Widziałeś pan jego twarz? — rzekł z goryczą.
Ale pan Wenus nie zdawał jeszcze sobie dokładnie sprawy ze swoich wrażeń, bo wyrzekł tylko:
— To jakiś szczególny człowiek.
— Hipokryta! obłudnik dwulicowy — biadał dalej Wegg — upewniam cię, panie Wenus, że on ma czarny charakter.
— Czy przemawia co przeciw niemu? — spytał anatom.