Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/389

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wałem go czasem, ale mało go znałem. Szperał on wiecznie w swoich śmieciach, ale nie robił mi żadnych zwierzeń, to był wogóle człowiek skryty.
— Skryty? — zawołał Wegg — pan mówisz, że był skryty?
— Przynajmniej wyglądał na to.
— Ach panie! — mówił Wegg, rzucając oczyma po ścianach, — jeżeli był skryty, to z pewnością musiał coś ukryć. Jak pan myśli, czy nie ukrył on czego w swoich śmieciach?
— To się mogło zdarzyć.
Silas Wegg włożył na nos okulary i spojrzał z podziwem na swego gościa; wszystko, co tamten mówił, zgadzało się tak dobrze z jego własnymi domysłami.
— Przyjacielu! — rzekł, ujmując go uroczyście za rękę — powiedz mi z zaufaniem, jakie winien jest bliźni bliźniemu i brat bratu, jak myślisz, co mógł zagrzebać w śmieciach stary Harmon?
— Nie wiem. Mógłbym się co najwyżej domyślać tego lub owego.
— A więc z ręką na sumieniu (tamten miał właśnie rękę na szklance z grogiem) powiedz mi, czego się domyślasz.
— Zdaje mi się — rzekł Wenus, połknąwszy wprzód zawartość swej szklanki, — że dżentlmen tego pokroju, co stary Harmon, mógł był zakopać w śmieciach pieniądze, klejnoty, papiery.
— Ozdobo ludzkości — krzyknął z ekstazą Wegg — powiedziałeś papiery. Ale jakie? Czy nie był to naprzykład testament?
— Mogło i to być — odparł preparator szkie-