Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/386

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cie dobrze, że kupiłem ją niegdyś od pana po uczciwej cenie i za wzajemną zgodą.
— A czy pan wiesz, że nie wolno jest handlować ciałem ludzkiem, przynajmniej u nas, w Anglii, a z tego wynika, że pan nie miałeś prawa kupować mojej kości, spytaj się pan adwokata, co mówi na to prawo?
— Nie wiem, co mówi na to prawo — odrzekł preparator anatom, czerwieniąc się z gniewu i podnosząc głos — ale zato znam wybornie moje prawo do tej piszczeli i żałuję mocno, że...
— Niech się pan nie unosi, panie Wenus — przerwał mu pojednawczo Silas Wegg.
— Żałuję mocno, że nie wziąłem od pana pieniędzy wprzód, zanim panu oddałem pańską nogę.
Wenus był wogóle drażliwy, zapewne skutkiem swych utrapień sercowych, a że nie leżało w interesie Silasa draźnić go bardziej jeszcze, zmienił więc ton i zaczął mówić ze słodyczą:
— Nie bierz tego zbytnio do serca, panie Wenus, bo ja zrobiłem tylko taką hipotezę, czyli przypuszczenie.
— Zrób pan lepiej z tego uczciwe zapłacenie — odparł Wenus, zawsze jeszcze rozdraźniony.
Wtedy Silas, chcąc go do reszty ułagodzić, wprowadził go do byłego salonu państwa Boffenów, gdzie palił się na kominku wesoły ogień, a na stole stały przybory do przyrządzania grogu.
Widok ten rozchmurzył nieco anatoma, który powinszował Silasowi możności korzystania z tak pięknej rezydencyi.