Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To prawda — potwierdził Eugeniusz — tapicer nie zna stanu naszej kieszeni, to też być może, że nie doświadcza niepokoju.
— Zapłacimy go przecie.
— Doprawdy? — spytał niedbale Eugeniusz.
— Ja przynajmniej mam szczery zamiar zapłacić — rzekł Mortimer nieco urażony.
— Ja także myślę o tem ustawicznie i to tak szczerze, że prawdopodobnie potrwa to do końca mego życia.
— Pocóż w takim razie obciążyłeś swój budżet wydatkiem na sprzęt kuchenny. Skąd przyszedł ci ten kaprys?
— Kaprys? Ten człowiek nazywa kaprysem objaw cnót domowych — odrzekł Eugeniusz, podnosząc wzrok na sufit.
— Po co meblować kuchnię, w której się nie gotuje?
— Mój drogi! Mówiłem ci tyle razy, że dla mnie wartość materyalna przedmiotów nie ma żadnego znaczenia i chodzi mi tylko o wpływ moralny.
— Wpływ moralny kuchni? — spytał Mortimer.
— Mój drogi, zrób mi, proszę, tę łaskę i chodź ze mną zwiedzić szczegółowo naszą kuchnię, a sam się o niej przekonasz.
Mówiąc to, wziął do ręki świecę i przeszedł wraz ze swym przyjacielem do małej, czystej kuchenki, zaopatrzonej sowicie w naczynia i sprzęty gospodarskie.
— Patrz tylko — mówił — to baryłka na