Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/368

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ma się takie same wrażenie, jakiego doznawać muszą umarli.
— Umarli? Cóż odczuwać mogą umarli? — spytał Fledgeby.
— Przedewszystkiem odczuwać muszą spokój, ogromny spokój i wdzięczność za to, że pękł wreszcie ciężki łańcuch, który przytrzymywał ich przy ziemi. Słyszą, jak tam na dole ludzie biegają, trudzą się i nawołują i czują tylko nad nimi ogromną litość. Tak samo my, skoro przyjdziemy tutaj, jesteśmy umarłe. On także był umarły — dodała, wskazując na starego Riaha — poco pan go zawołałeś, poco go pan przywołałeś do życia?
— I tak dość długo kazał mi czekać na siebie — mruknął Fledgeby, któremu nie przypadła do smaku La rozmowa o śmierci.
— Pan co innego, pan jesteś stworzony do życia i powinieneś do niego powrócić — rzekła dość pogardliwie Jenny.
Fledgeby uznał, że rada ta jest trafna i wyszedł istotnie razem z żydem.
Skoro zeszli na dół. Fledgeby poprawił kapelusz i rzekł.
— Ta wysoka to ładna dziewczyna, ale fa druga to waryatka.
— Bardzo są dobre obie te dziewczyny — odparł Riah.
— W każdym razie — zauważył sucho Czar — czuwaj nad tem, aby nie wprowadziły tu jakiego młodego hultaja, który mógłby mi się tu dobrać do zamków i pootwierać je wytrychem. Miej oko na obie i nie waż mi się na przyszłość zawierać no-