Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/361

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

by się może na tyle energii, gdyby nie błysk trwogi, który dojrzał był w oczach przeciwnika.
Dokończyli więc obaj śniadania w najlepszej harmonii i umówili się raz jeszcze, że pan i pani Lammie ułatwiać będą i nadal konkury nieśmiałemu młodzieńcowi i mówić będą za niego, aż do chwili decydującej, w której Fledgeby oświadczy się o rękę Georgiany.
Jakiemże oburzeniem zawrzałby czcigodny pan Podsnap, gdyby był w stanie przeczuć, że jego latorośl jest przedmiotem tak gminnych targów. Na szczęście nie domyślał się tego wcale i przekonany był, że wzorowo wychowana młoda osoba oczekiwać będzie pod sklepieniem przybytku rodu Podsnapów, aż zjawi się jakiś znakomity Fitz Podsnap, który obdarzy ją ręką swą i majątkiem, co najmniej równym jej bogactwu. Czar tak był wstrząśnięty sceną, jaką wyprawił mu Alfred Lammie, że odzyskał równowagę w dobrą chwilę dopiero po jego odejściu. Potem, mimo, że była to niedziela, udał się na City a rozminąwszy się z nieprzebraną falą ludzi, zawrócił w ciasną uliczkę i stanął przed wysokim żółtym domem, gdzie widniał nad bramą szyld, opiewający firmę „Pubsey i Spółka“. Fledgeby pociągnął za dzwonek i czekał jakiś czas, ale nikt mu nie otwierał. Powtórzył to kilka razy, aż wreszcie przeszedł zniecierpliwiony na przeciwległy chodnik i spojrzał w górę. Dostrzegł widocznie kogoś, bo powrócił i szarpnął znów za dzwonek.
Drzwi zaskrzypiały wreszcie i w progu ukazał się stary żyd, z łysą głową i kosmykami si-