Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Skąd przychodzisz ojcze? — syknęła Jenny. — Ho, ho! myślisz, że się dam oszukać? Znam twoje sztuki i sztuczki, Wiem, żeś był znów w szynku. Czy ci nie wstyd ojcze? Czy ci nie wstyd?
Pijak nie odrzekł nic, a tylko świszczący jego oddech, przesycony wyziewami wódki, świadczył o słuszności robionych mu zarzutów.
— Pracować cały tydzień jak niewolnik po to tylko, aby się w sobotę tak sponiewierać! Co ci w głowie, mój ojcze, co ci w głowie?
Ile razy mała Jenny wyrzekła „co ci w głowie”, pijak drżał na całem ciele, jakby te słowa miały jakieś magiczne, a przerażające znaczenie.
— Tak, tak, co ci w głowie? — powtórzyła mała robotnica — zasługiwałbyś doprawdy, aby cię zamknięto w jakiej czarnej dziurze, gdzie biegają szczury, pająki i inne szkaradne stworzenia. Zasłużyłeś na to z pewnością.
— Och, moja córko! — jęknął żałośnie pijak — gdybyś wiedziała? Okoliczności mocniejsze są odemnie.
— Okoliczności? proszę! Dam ja ci okoliczności. Zobaczysz! Zaskarżę cię sama do policyi i skazany będziesz na 5 szylingów kary, których ja za ciebie nie zapłacę. I owszem, niech cię zamkną do „ula, niech cię tam trzymają całe życie. I owszem.
— Wiesz dobrze, jak słabe mam zdrowie — użalał się starzec — niedługo już będę ciężarem dla ciebie.
— No, no, daj pokój, a lepiej zrób, co należy. Pokaż mi, ile ci zostało pieniędzy z tygodniowego zarobku? No! śpiesz się, dawaj pieniądze.