Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzeczy? To mi nie tłomaczy jeszcze wcale, dlaczego ty mieszkasz z jego wnuczką.
— Czyż nie rozumiesz jeszcze? Zadośćuczynienie, pokuta. A zresztą gdybyś wiedział, jakie to dzielne stworzenie! Ojciec jej był krawcem i pracuje w tej samej co ja fabryce. Zna nawet wybornie swoje rzemiosło, ale jest nałogowym pijakiem, prawie zidyociałym, drży na całem ciele z pijaństwa, każdy grosz przepija. Mała Jenny wyrosła pośród nich, taka biedna, kaleka, chora, od kolebki prawie musiała sobie radzić, wyuczyła się sama swojej roboty.
— Wszystko to bardzo pięknie, ale poco ty mieszkasz nad rzeką, czy miłe ci te wszystkie wspomnienia?
— Nasz ojciec zginął tu, Karolu.
Jeżeli się spodziewała, że wywoła w tem oschłem sercu żal lub wzruszenie, to była w błędzie,
— Ja tu robię wszystko, co w mojej mocy, aby dojść do czegoś, a ty stajesz mi wciąż na drodze, jak zapora.
— Ja, Karolku?
— Tak, ty Lizo. Bo i poco przypominasz wciąż to, co było. Trzeba już raz z tem zerwać, jak mówi pan Headstone. Musimy oboje obrać nową drogę i iść prosto do celu, nie oglądając się poza siebie.
— Nawet aby naprawić zło?
— Ee! ty zawsze byłaś marzycielką — przerwał jej pogardliwie chłopak. Jesteś wciąż taka, jak dawniej, kiedy siedziałaś przed ogniem i roiłaś Bóg wie co, myśląc o niebieskich migdałach.