Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

roko na widok wchodzących, jakby przez to chciał ich lepiej widzieć.
Pod maglem siedziało dwoje dzieci, chłopiec i dziewczynka. Wysoki i chudy chłopak obracał korbę i robiło to takie wrażenie, jakby ta straszna maszyna miała za chwilę już zgnieść dzieci, tymczasem dochodziła tylko na parę cali od ich główek, poczem cofała się, nie czyniąc im najmniejszej szkody.
W izbie ubogo było, ale bardzo czysto, szyby świeciły na ramach, które służyły zapewne w lecie do przymocowania wiązanej kraty, po której piąć się musiała kwitnąca czerwono fasola, teraz jednak było na to zawcześnie.
Wdowa Hidgen była jedną z tych niespożytych istot, których powalić nie mogły żadne ciosy losu. Każdy rok prawie jej życia przynosił jej nowe klęski i nieszczęścia. Wytrzymała to wszystko, a i teraz trzymała się jeszcze wcale dobrze, mimo podeszłego wieku i teraz jeszcze była bardzo czynną, trzymała się prosto, a w oczach miała dużo blasku.
Wdowa Hidgen była w gruncie rzeczy istotą tkliwą, nie umiejącą rozumować, ani obliczać, ale Bóg jest tak dobry, że przebaczy jej zapewne w nieskończonem swem miłosierdziu, iż rządziła się przez całe życie sercem, nie głową.
— Wiem już, wiem — odpowiedziała, wysłuchawszy swych gości, którzy wyłuszczyli jej powód swych odwiedzin, — pani pastorowa pisała o tem do mnie, a Salop mi przeczytał, bo ja sama nie czytam pisanego, zaledwie tylko drukowane na książce do