Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

afiszami? Czy to pan Lightwood nie miał prawa wyznaczyć nagrody i czyż do mnie należy ganić to, co zrobił pan adwokat?
— Tak, to z pewnością nie należy do was — zauważył Eugeniusz.
— Ja też to sobie odrazu pomyślałem i skoro tylko przeczytałem na afiszu adres pana adwokata, przyszedłem tu, aby spełnić swój obowiązek.
— Co myślisz o tem wszystkiem? — spytał Mortimer Eugeniusza, zniżając głos.
— Myślę, że trzeba zaprowadzić tego człowieka do naszego inspektora policyjnego, tam nad rzekę,
— Tak, to jest nawet konieczne, ale co myślisz o jego zeznaniach?
— Myślę, że to jest wielki łotr, ale zeznania jego mogą być prawdziwe, mimo, że złożył je jedynie dla pozyskania premii.
— Coprawda, szczerość nie patrzy mu z oczu.
— O ile sobie przypominam, to i wspólnik jego nie wygląda też zbyt cnotliwie, zdaje się, że należą obaj do sfery społecznej rzezimieszków.
Riderhood usiadł tymczasem przed ogniem, usiłując napróżno podsłuchać rozmowę przyjaciół.
Nagle Eugeniusz rzekł:
— Mówiłeś, panie Riderhood, że i Hexman ma córkę, czy podejrzewasz ją także o współudział w zbrodni?
„Pracownik w pocie czoło” namyślał się chwilę, a doszedłszy widocznie do wniosku, że ob-