Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niedość, żeś mnie oszukał, chcesz mnie jeszcze znieważać!
— Wcale nie, przecież to nie ja podniosłem drażliwą kwestyę, a tylko ją odwróciłem.
— Ba! — zawołała młoda małżonka, łamiąc parasolkę.
Twarz Alfreda Lammie pozieleniała i wystąpiły na nią złowróżbne plamy. Umiał się wszakże hamować, gdy małżonka jego nie ukrywała wcale swojej wściekłości.
— Rzuć to! — syknął Alfred Lammie, wskazując parasolkę — zrobiłaś z tego przedmiot bezpożyteczny, który cię tylko ośmiesza.
Na to pan Sofronia Lammie obrzuciła męża obelgami, nazwała go łotrem, chwyciła parasolkę i chciała go bić.
On wytrzymał to wszystko w milczeniu.
Wtedy Sofronia uciekła się do płaczu. Nazwała się najnieszczęśliwszą z kobiet, oszukaną, skrzywdzoną i pohańbioną. Zapytywała przytem swego małżonka, dlaczego jest taki podły i nie dobije jej odrazu, skoro mógł ją do tego stopnia skrzywdzić. Czemu nie wydrze jej życia, które złamał doszczętnie. Zaczęła łkać, mówiła wiele o intrygach i oszustwie, wreszcie opadła na ławkę kamienną i przeszła przez wszystkie możliwe fazy histerycznej wściekłości,
Mąż jej stał przez cały ten czas nieruchomy, a plamy, które wystąpiły mu były na twarz jak piętna szatańskie, nikły powoli. Oddychał tyl-