Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czątku poufałym tonem, z jakim je tu traktowano, ośmieliły się wkrótce tak dalece, że przeczyły co słowo panu Weneering i to jeszcze przed śniadaniem. Tampony stawiły się w komplecie, gotowe na wszystko, chociażby przyszło im zastąpić pana młodego w razie, gdyby się ten niespodzianie zagubił. W antraktach pani Weneering wnosiła do salonu niemowlę, przystrojone w ubiór weselny i pokazywała je wszystkim, błyskając rubinami, szmaragdami, turkusami i brylantami, które zdobiły jej zakrzywione palce. Wreszcie lokaj-chemik zaprosił wszystkich do jadalni, która wyglądała dziś równie olśniewająco jak salony. Stół uginał się pod ciężarem srebrnych wielbłądów i pasztetów, zdobnych w Amorki i Kupidyny. Przed zajęciem miejsc pan Weneering ofiarował publicznie pannie młodej kosztowną bransoletkę, którą jej sam włożył na rękę. Wogóle jednak goście, zwłaszcza nowi, traktowali gospodarstwo tak, jakby państwo Weneering byli tylko poczciwymi restauratorami, u których zamówiono obiad, płacąc od osoby. Tampony zmiatały potrawy, jak to było ich zwyczajem, a nowi goście zapraszali się wzajemnie, najbezczelniej w świecie i dolewali sobie z niezwykłą szczodrością coraz to nowe kieliszki szampana. Co więcej, zaczęli robić głośne uwagi, ile też gospodarz zarobi na dzisiejszej uczcie i zachowywali się zupełnie tak, jakgdyby byli w knajpie. Pan Weneering nie mógł temu przeszkodzić, z powodu, iż był uwięziony pomiędzy lady Tippins a ciotką panny młodej, starszą panią, robiącą wra-