Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszystko dla tego, że mam do pana jeszcze jedną prośbę. Pan się zechce tem zająć, nieprawdaż?
— Służę panu bardzo chętnie.
— Otóż ja i pani Boffen uradziliśmy wyznaczyć 10.000 funtów nagrody temu, który wykryje sprawcę ohydnej zbrodni, której ofiarą padł nasz biedny John.
— Ależ to za dużo, stanowczo za dużo.
— Dlaczego? Skoro ja i moja stara lady, korzystamy z tego morderstwa, wbrew naszej woli oczywiście, to przynajmniej, chcielibyśmy nie zaniedbać niczego, dla odnalezienia zbrodniarza.
— Nie to miałem na myśli, a to tylko, że tak znaczna kwota wywołać może chciwość ludzką i fałszywe denuncyacye.
— Nie pomyślałem o tem, ale przecież można będzie prawdę od fałszu odróżnić.
Ukończywszy naradę ze swym adwokatem, spadkobierca zabierał się już do wyjścia, gdy przy drzwiach prawie spotkał się z Eugeniuszem, który go o mało nie przewrócił.
Mortimer Lightwood przedstawił ich sobie wzajemnie.
— Bardzo mi miło poznać imć pana Boffen — rzekł Eugeniusz z miną, która wyrażała wprost przeciwne uczucia.
— A i mnie także bardzo miło — odparł z wylaniem pan Boffen. — Panowie jesteście koledzy?
— Tak jest.
— Lubisz pan swój fach?
— Niebardzo — odparł Eugeniusz.