Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 05.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i w Klejnocie, ładny, prawda? Ale co byłby wart, gdyby pod jego drzewami od czasu do czasu nie ukazała się obłoczna postać kobiety?... Muzyka — piękna rzecz, kwiaty — także miłe; kto jednak zwróciłby na nie uwagę, gdyby nie interesowały kobiet? Niech pan wyobrazi sobie najcudniejszą noc księżycową bez kobiety? A kto wsłuchiwałby się w ciszę letnią, gdyby wśród niej nie rozległ się czasami niebiański śmiech kobiety?... No, niech pan sam powie?... Drogie tkaniny, stylowe sprzęty, perły, brylanty, jakież miałyby znaczenie bez kobiet?
— Wszystko to jest prawdziwe i byłoby dobre, gdyby pan hrabia więcej panował nad sobą — mówił doktór. — Przecie to nawet grzech, z pańskiego stanowiska, jako dobrego katolika.
Kajetanowicz zrobił pobożną minę.
— Proszę pana, przecież święci, nawet najwięksi, grzeszyli po siedem razy na dzień... Więc cóż ma robić człowiek zwyczajny?
Hrabia zamyślił się i po chwili dodał z westchnieniem:
— Chciałbym być chociaż niewielkim świętym!
Bywały odezwania się, o których Płótnicki nigdy nie wiedział, czy hrabia wypowiada je przez jakąś chorobliwą naiwność, czy przez głęboko ukrytą ironję.
W tej chwili na dziedzińcu zrobił się ruch; hrabia pobiegł do okna, wyjrzał i zobaczył gromadkę służby, kręcącej się około podjazdu.
— Zdaje się — mówił hrabia — że jedzie pan Byvataky. Dzielny adwokat i niezwykle uprzejmy człowiek. Grzeczność leje się z niego, jak mleko z wymion, i nawet nie potrzeba doić. Komu to on się kłania? Aha, stróżowi i dwom ogrodniczkom. Istotnie przed pałac zajechał powóz, z którego wyskoczył naprzód młody Byvataky w jedwabnym kitlu, a następnie tęgi, szpakowaty pan, również w kitlu. Pan miał twarz starannie wygoloną i trzymał w ręce kapelusz, który w połowie dzie-