Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/038

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A jakim sposobem?
— Bardzo prostym. Do rozwiązywania podobnych szarad trzeba mieć trochę instynktu, takiego, co to nazywają psim węchem, no — i trochę zdolności kombinowania!
Piotr spojrzał na Pawła i ruszył ramionami, Paweł spojrzał na Piotra i także ruszył ramionami, lecz Gaweł, który każdą wzmiankę o zdolności kombinowania uważał za obrazę osobistą, — odezwał się dość kwaśno:
— Nie barłożyłbyś Izydorku, nie barłożył!...
— Co? — zawołał Izydorek, wpychając z wielką fanaberją rękę w kieszeń.
— To, że nie lubię samochwalców! — odpowiedział takim samym tonem Gawełek.
— Załóżmy się, że za tydzień będę wiedział, co znaczy to ogłoszenie...
— Załóżmy się!
W tej chwili jeden z przyjaciół odwołał mnie w kąteczek. Odchodząc, widziałem, że obaj antagoniści wyciągają do siebie ręce i że ktoś trzeci przecina zakład. Gdym wrócił, wszyscy się rozeszli, o wysokości więc stawki dowiedzieć się nie mogłem. Odgadywałem jednak, że musiała być słoną, zagadnienie bowiem nie należało do łatwych.
Szanse także djabelnie wydawały się nierównemi. Gawełek, jedynaczek swojej mamy, mógł w danym razie zaryzykować i kilkaset rubli, — ale Izydorek, taka golizna?!...
— Ha! — myślę — w dziewiętnastym wieku kapitał ruchomy także coś wart, a Izydorek posiada go niewątpliwie.
Naprzód bowiem ma wiarę we własne siły, tę wiarę, która pozwala jołopom uzyskiwać patenta na doktorów filozofji, a lichym komedjopisarzom traktować przez nogę Moliera. Dalej posiada znakomitą zdolność kombinacyj, manifestującą się tem, że w każdej stronie miasta umie wymijać ulice, na których mieszkają jego szewcy i krawcy. Nareszcie ma, bez żadnej wątpliwości, ów instynkt, który sam nazwał psim wę-