Strona:PL Bolesław Prus - Kłopoty babuni.djvu/034

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mówić o obu Herszlach, Medlerze i tylu innych badaczach eterycznej przestrzeni?...
— Zawdy to musi być łgarstwo — wtrącił karbowy — bo przecieć i ich rabin to też parch, a taki nie spotrafił do tysiąca narachować.
— Ny!... ny!... — bąknął Szmul.
— Pleciesz głupstwa, mój kochany! — ofuknął Postępowicz. — A zresztą, czy podobna jest rozmawiać z wami o najwyższych zagadnieniach astronomji, jeżeli nie chcecie uznać nawet tak prostej prawdy, jak ta, że się ziemia obraca naokoło słońca, które w ognisku ekliptyki stoi nieruchome.
— Słońce stoi? — zapytał Szmul ironicznie. — To chyba u państwa stoi, bo my codzień widzimy, co się słońce rucha... Nieprawda, Wojciechu?
— Jużci, że prawda!... Ja tu we dworze służę od dziecka i zawdy widzę, że słońce wstaje za Wólką, w południe jest nad lasem, a na noc chowa się za Żabiegłowy.
— U was to tak, a u nas w miasteczku to wchodzi za kierkutem, a wychodzi za szkołą, ale zawdy chodzi — uzupełnił Szmul.
— Przesądy! przesądy!... oparte na najprostszych złudzeniach zmysłowych. A tak obszernie pisałem o nich w artykule pod tytułem: „Złudzenia i rzeczywistość!“ — mówił jakby do siebie z odcieniem głębokiej goryczy znakomity literat.
Nie miałem już cierpliwości przysłuchiwać się dłużej propagandzie niezmordowanego krzewiciela oświaty. Ciągłe spotkania z nim drażniły mnie. — Uwierzyłem, że los zawistny uwziął się już na mnie w tym dniu fatalnym, chcąc zatem spełnić do dna przeznaczoną miarę utrapień, szybko zawróciłem ku domowi.
Na ganku spotkałem się z Pawełkiem, który mi doniósł, że szanowna moja przyjaciółka jest niezdrową.
— Cóż to takiego? — zapytałem.
— Iii... nic. Zjadła pani trochę klusków z mlekiem, po-