Strona:PL Bolesław Prus - Kłopoty babuni.djvu/010

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zresztą jest dla mnie zagadkowem, cokolwiek bądź, oprócz kwestji pobytu, odnosi się do tego niezwyczajnego chłopca.
Bo proszę mi naprzykład zdefinjować naturę i rodzaj jego zajęć? Ja o nich nie wiem, moja klucznica także nie wie, a mój rządca, kucharz i furman również nie wiedzą... Ponieważ widujemy się nader rzadko, nic więc nie mógłbym wyrzec ani o kolorze jego włosów i oczu, ani o wielkości i kształcie ust, brody i nosa, bez których to przecież cech nawet marzyć niepodobna o korzystaniu z dobrodziejstwa komunikacyj lądowych i wodnych. Gdyby jakiemu żartownisiowi przyszła ochota powiedzieć, że Pawełek ma jedno ucho mniej lub jeden palec więcej niż średnia statystyczna jednostka rodu ludzkiego, nie śmiałbym temu zaprzeczyć, — jak również nie odważyłbym się twierdzić, że młodzieniec ten z całej skarbnicy języka posiada coś więcej nad frazesy: „Zaraz lecę!...“ „W ten momencik...“ „Nie mam czasu“ i kilka innych.
Nie sądzę, aby dobry chrześcijanin nie miał prawa, bez obrazy boskiej, golić się własnoręcznie w dzień świąteczny; nie rozumiem także powodu, dla któregoby majętny obywatel ziemski obowiązany był sam brzytwy wecować i rozrabiać mydło. Opierając się na powyżej zacytowanych prawdach, nie przypuszczam, aby dopatrzono coś skandalicznego w tem, że 5 sierpnia, w dzień N. M. P. Śnieżnej, postanowiłem uregulować swój zarost i że po raz trzeci, dobrze już zirytowany, wołałem:
— Ty nicponiu jakiś! czy nie słyszysz, że mi potrzeba rozrobić mydło?
— W ten momencik, proszę pana!... ino tylko... ktoś do dworu zajeżdża...
— A więc chodź mi tu natychmiast, hultaju, bo przecież nie wyjdę do gości z niegoloną brodą!...
Tym razem, zamiast odpowiedzi, usłyszałem turkot zajeżdżającej bryczki na podwórzu, a chrzęst otwierających się