Strona:PL Balzac - Ojciec Goriot.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dołeczek? Nie, prawda? I to ja jestem twórcą tej cudnej kobiety. Obecnie, kiedy będzie szczęśliwa przez ciebie, jeszcze się zrobi tysiąc razy ładniejsza. Mogę iść do piekła, mój sąsiedzie, rzekł; jeżeli ci trzeba mego miejsca w raju, odstępuję ci je. Jedzmy, jedzmy, dodał nie wiedząc już co mówi, wszystko to jest nasze.
— Poczciwy ojczulek!
— Gdybyś wiedziała, dziecko, — rzekł, wstając i podchodząc do niej, ujmując ją za głowę i całując we włosy — jak ty mnie możesz uczynić szczęśliwym i jak tanim kosztem! Zachodź czasami do mnie, ja będę tam na górze, będziesz miała tylko dwa kroki. Przyrzeknij mi, dobrze?
— Dobrze, ojczulku.
— Powiedz jeszcze raz.
— Tak, dobry ojczulku.
— Cicho już, kazałbym ci powtarzać sto razy, gdybym słuchał swojej ochoty.
Cały wieczór upłynął na takich dzieciństwach, przy czym ojciec Goriot nie ustępował młodym. Kładł się u nóg córki aby je całować; ocierał się głową o jej suknię; czynił szaleństwa godne najmłodszego, najczulszego kochanka.
— Widzisz, rzekła Delfina do Eugeniusza, kiedy ojciec jest przy nas, trzeba wyłącznie się jemu poświęcać. To będzie niekiedy bardzo krępujące.
Eugeniusz, który już niejeden raz uczuł się zazdrosny, nie mógł wziąć za złe kochance tych słów, w których mieścił się pierwiastek wszelkiej niewdzięczności.
— A kiedy będzie mieszkanie gotowe? rzekł Eugeniusz, rozglądając się. Trzeba tedy rozstać się dziś wieczór?
— Tak, ale jutro będzie pan u mnie na obiedzie, rzekła z przebiegłą minką. Jutro jest dzień Włochów.
— Pójdę na parter, rzekł ojciec Goriot.
Była północ. Powóz pani de Nucingen czekał. Ojciec Goriot i student wrócili do pensjonatu, rozmawiając z rosnącym zapałem