Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wił. W końcu pożegnali się wszyscy raz ostatni długiem i serdecznem spojrzeniem.
— Bądźcie szczęśliwi! rzekł generał śpiesząc na pokład.
Na morzu czekał go osobliwy widok. Święty Ferdynand, wydamy ma pastwę ognia, płonął jak olbrzymi stóg siana. Marynarze, którym poruczono zatopienie bryku, stwierdzili, że na statku znajduje się wielka ilość rumu, którego to napoju Otello miał poddostatkiem; zrobili sobie tedy zabawkę, aby zapalić tę ogromną wazkę ponczu na pełnem morzu. Można było wybaczyć tę rozrywkę ludziom którzy w momotonji morskiego życia chwytali każdą sposobność urozmaicenia swej doli. Wsiadając z bryku do szalupy, na której znajdowało się sześciu dzielnych marynarzy, generał mimowoli dzielił swą uwagę między pożar statku a córkę, wspartą na korsarzu i stojącą z nim opodal steru. W obliczu tylu wspomnień, na widok białej sukni Heleny, bujającej na wietrze jak żagiel, widząc na oceanie tę wyniosłą postać, dość imponującą aby panować mad wszystkiem, nawet nad morzem, generał zapomniał z żołnierską beztroską, że płynie po grobie dzielnego Gomeza. Słup dymu unosił się jak ciemna chmura, a promienie słońca, przebijając ją miejscami, rzucały na nią swoje blaski. Było to drugie niebo, ciemna kopuła pod którą błyszczały jakby świeczki, a nad którą rozpościerał się niezmącony lazur firmamentu, tysiąc razy piękniejszy dzięki temu kontrastowi. Dziwne barwy tego dymu, naprzemian żółte, płowe, czerwone, czarne, pokrywały statek, który trzeszczał, pryskał i syczał. Płomień świstał kąsając liny i biegł po statku jak zbuntowany lud po ulicach miasta. Rum palił się błękitnym ogniem, który drgał, jakby duch morza podsycał ten szalony napój, tak samo jak ręka studenta podsyca radosny płomień ponczu w czasie hulanki. Ale słońce, zazdrosne snąć o ten zuchwały blask, ćmiło go potęgą swych promieni. Ten pożar był niby siatka, niby szarfa, igrająca wśród potoków słonecznej powodzi.
Otello schwycił do ucieczki odrobinę wiatru, która mogła mu być po myśli, i pochylał się to w jedną to w drugą stronę, niby la-