Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

którego ramię, zdjęte niemocą, opadło ciężko. Pistolet potoczył się na dywan...
— Córko, orzekł wyczerpany tą straszliwą walką, jesteś wolna. Uściskaj matkę, jeśli ci pozwoli. Co do mnie, nie chcę cię już widzieć ani słyszeć...
— Heleno, rzekła matka do dziewczyny, pomyśl że będziesz w nędzy.
Chrapliwy śmiech wydarł się z piersi mordercy i skierował nań wszystkie spojrzenia. Wyraz wzgardy malował się na jego twarzy.
— Gościnność, jakiej panu użyczyłem, kosztuje mnie drogo! wykrzyknął generał wstając. Zabiłeś przed chwilą tylko jednego starca, tu mordujesz całą rodzinę. Cobądź się stanie, nieszczęście weszło w ten dom.
— A jeśli pańska córka będzie szczęśliwa? spytał morderca patrząc bystro na generała.
— Jeśli będzie szczęśliwa z panem, odparł ojciec czyniąc niesłychany wysiłek, nie będę jej żałował.
Helena uklękła nieśmiało przed ojcem i rzekła pieszczotliwie:
— Ojcze, kocham cię i czczę, czy na mnie zlewasz skarby swej dobroci czy srogość niełaski. Ale błagam cię, niechaj ostatnie twoje słowa nie będą słowami gniewu.
Generał nie śmiał spojrzeć na córkę. W tej chwili, nieznajomy zbliżył się. Patrząc na Helenę z uśmiechem, w którym było równocześnie coś piekielnego i coś niebiańskiego, rzekł.
— Ty, którego morderca nie przeraża, aniele miłosierdzia, pójdź, skoro trwasz przy tem aby mi oddać swe życie.
— To niepojęte! wykrzyknął ojciec.
Margrabina spojrzała dziwnie na córkę i otworzyła ramiona. Helena rzuciła się w nie płacząc.
— Żegnaj, matko, żegnaj!
Helena dała śmiało znak nieznajomemu, który zadrżał. Uca-