Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy nie mam prędzej lub, później przejść pod opiekę mężczyzny?
— Zapewne.
— Czyż my wiemy kiedy, ciągnęła, z kim łączymy swoje losy? Ja wierzę w tego człowieka.
— Dziecko, rzekł generał podnosząc głos, nie myślisz o cierpieniach jakie cię czekają.
— Myślę o jego cierpieniach.
— Co za życie! rzekł ojciec.
— Życie kobiety, szepnęła córka.
— Jesteś bardzo uświadomiona, wykrzyknęła margrabina odzyskując głos.
— Pani, odpowiadam tylko na pytania, ale jeśli sobie życzysz, będę mówiła wyraźniej.
— Powiedz wszystko, moja córko, jestem matką.
Tu córka spojrzała na matkę, a pod tem spojrzeniem margrabina zamilkła.
— Heleno, raczej zniosę twoje wyrzuty, jeśli chcesz mi je czynić, niżbym miała patrzeć na to że idziesz za człowiekiem, od którego świat ucieka ze zgrozą.
— Widzisz więc, matko, że bezemnie byłby sam.
— Dosyć, żono, wykrzyknął generał, mamy już tylko jedną córkę!
I spojrzał na Moinę, która spała ciągle.
— Zamknę cię w klasztorze, dodał zwracając się do Heleny.
— Dobrze, ojcze, odpowiedziała z rozpaczliwym spokojem. Więc umrę. Odpowiesz za moje życie i za jego duszę jedynie przed Bogiem.
Zapadło milczenie. Widzowie tej sceny, w której wszystko obrażało normy życia społecznego, nie śmieli na siebie spojrzeć. Naraz, margrabia spostrzegł swoje pistolety. Chwycił, odwiódł szybko kurek i wymierzył w nieznajomego. Na szczęk kurka, obcy odwrócił się, zwrócił spokojny i przenikliwy wzrok na generała,