Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ce jak ptak w gniazdku, drzemała spokojnie. Starsza siostra trzymała w jednej ręce kłębek, w drugiej igłę, i patrzała w ogień. Głęboką ciszę panującą w salonie, na dworze i w całym domu, przerywały jedynie leniwe kroki służby udającej się na spoczynek, to jakiś zduszony śmiech, ostatnie echo weselnej zabawy, wreszcie trzask drzwi które otwierali i zamykali za sobą. Głuche szmery dochodziły jeszcze od ich łóżek. Jakieś krzesło przewróciło się. Kaszel starego woźnicy zadźwięczał słabo i zamilkł. Ale niebawem posępny majestat uśpionej natury rozpostarł się nad wszystkiem. Jedynie gwiazdy błyszczały. Jedynie ogień szumiał, jakgdyby poto aby pogłębić wymowę tej ciszy.
Zegar w Montreuil wybił pierwszą. W tej chwili lekkie kroki rozległy się na piętrze. Margrabia i jego córka, pewni że zamknęli zbrodniarza, myśleli że to któraś z pokojówek i bez zdziwienia usłyszeli iż drzwi od przyległego pokoju otwierają się. Naraz, morderca ukazał się wśród nich. Osłupienie margrabiego, żywa ciekawość matki i zdumienie córki pozwoliły mu posunąć się w głąb salonu, poczem rzekł do generała dziwnie spokojnym i melodyjnym głosem:— Proszę pana, dwie godziny mijają.
— Pan tutaj! wykrzyknął generał. Jakim cudem!
I groźnem spojrzeniem zadał to samo pytanie żonie i dzieciom. Helena stanęła cała w ogniu.
— Pan, powtórzył wojskowy, pan wśród nas! Okryty krwią morderca tutaj! Plami pan ten obraz! Wyjdź pan! Wyjdź pan! dodał gwałtownie.
Na to słowo morderca, margrabina wydała krzyk. Co się tyczy Heleny, słowo to zdało się rozstrzygać o jej życiu. Twarz jej nie zdradziła żadnego zdziwienia. Można było mniemać, że oczekiwała tego człowieka. Odmęt jej myśli wyjaśnił się. Kara, jaką niebo przeznaczało jej winie, ziściła się. Uważając się za taką samą zbrodni arkę jak ten człowiek, dziewczyna patrzała nań pogodnem okiem: była jego towarzyszką, siostrą. Dla niej w zdarzeniu tem objawiał