Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dziś chodzi już tylko o to, aby mieć pieniądze; oto dla mnie jedyna jasna rzecz w dobrodziejstwach Restauracji. Król nie pyta, czy pochodzisz od Walezjuszów, lub czy jesteś potomkiem zdobywców Galji, pyta czy płacisz tysiąc franków podatku. Nie mógłbym tedy wysłać hrabiego na Dwór bez jakich dwudziestu tysięcy talarów.
— Tak, z tą drobnostką mógłby się przyzwoicie pokazać, rzekł Kawaler.
— A więc, rzekła panna Armanda, prosiłam Chesnela aby przyszedł dziś wieczór. Czy uwierzyłbyś, Kawalerze, że od dnia w którym Chesnel zaproponował mi małżeństwo z tym nędznikiem du Croisier...
— Och! to było nikczemnie, panno Armando! wykrzyknął Kawaler.
— Nie do przebaczenia! rzeki margrabia.
— Od tego czasu, ciągnęła panna Armanda, brat mój nie mógł się zdobyć na to aby prosić Chesnela o cokolwiek.
— Waszego dawnego sługę? rzekł Kawaler. Ba, margrabio, ależ uczyniłbyś Chesnelowi zaszczyt, za który byłby wdzięczny do ostatniego tchnienia.
— Nie, odparł szlachcic, to nie wydaje mi się godne...
— Godne! godne! To jest poprostu konieczne, odparł Kawaler wzruszając lekko ramionami.
— Nigdy! wykrzyknął margrabia z gestem, który zdecydował Kawalera na wielki krok mający oświecić starca.
— A więc, rzekł Kawaler, jeśli nie wiesz, margra-