Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bejusza, stawało się u niego łatwą do wybaczenia rozrywką.
To postępowanie, ten charakter, tę skłonność do lekceważenia nowych praw a słuchanie jedynie zasad kodeksu szlacheckiego, stały się przedmiotem studjów, rozważań, doświadczeń paru bystrzejszych stronników du Croisiera. Spożytkowali oni te wybryki aby tłómaczyć ludowi, że oszczerstwa liberałów są szczerą prawdą, i że na dnie polityki ministerjalnej kryje się powrót do dawnego porządku rzeczy w całej pełni. Cóż za szczęście dla nich mieć takie przykłady na dowód swego twierdzenia.
Prezydent du Ronceret, zarówno jak prokurator, cudownie się naginał do wszystkich względów dających się pogodzić z obowiązkami urzędu; przekraczał nawet przez wyrachowanie te granice, szczęśliwy iż może nazbyt rażącym ustępstwem wywołać krzyki liberałów. W ten sposób podsycał niechęć do d‘Esgrignonów, niby to służąc im. Zdrajca chował swą nieprzedajność na sposobną porę, wówczas gdy będzie miał w ręku jakiś poważny fakt i opinię miasta.
Narowy hrabiego podsycało chytrze paru młodych ludzi, tworzących jego świtę i zabiegających się o jego łaski. Schlebiali mu, i naginali się do jego pojęć, starając się utwierdzić jego wiarę we wszechpotęgę szlachty, w epoce gdy szlachcic mógłby ocalić swą władzę jedynie poczynając sobie przez pół wieku z nadzwyczajną ostrożnością.
Du Croisier spodziewał się przywieść d‘Esgrignonów do ostatecznej nędzy, ujrzeć zamek zburzony, do-