Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

resy kazały im paktować. Ojciec jego zdobył sobie swobodę mówienia. Nikt nie myślał się sprzeciwiać siedmdziesięcioletniemu starcowi, wszyscy zresztą przebaczali człowiekowi doszczętnie złupionemu, że dochowuje wiary dawnym zasadom. Omamiony pozorami, Wikturnjan poczynał sobie w ten sposób, iż oburzył na siebie całe mieszczaństwo. Polując, wchodził w konflikty i zaostrzał je popędliwością; z czego wynikły ciężkie procesy, umorzone przez Chesnela przy pomocy pieniędzy. O tych procesach nikt nie śmiał wspomnieć przed margrabią. Wyobraźcie sobie zdumienie margrabiego d‘Esgrignon, gdyby się dowiedział, że jego syna włóczą po sądach za to że poluje na swoich ziemiach, w swoich dziedzinach, w swoich lasach, pod berłem potomka świętego Ludwika! Zanadto lękano się o to co mogło stąd wyniknąć, aby go wtajemniczać w te głupstwa, powiadał Chesnel. Młodym hrabia pozwolił sobie w mieście na parę innych wybryków, które Kawaler nazywał miłostkami, ale które sprawiły iż Chesnel musiał wyposażyć dziewczęta uwiedzione nieopatrznem przyrzeczeniem małżeństwa. Były i inne procesy, nazwane w Kodeksie uwiedzeniem małoletnich; te byłyby (o, brutalności nowych praw!) zawiodły młodego hrabiego nie wiadomo gdzie, gdyby nie roztropna interwencja Chesnela.
Te tryumfy nad mieszczańskiemi prawami rozzuchwaliły Wikturnjana. Nawykły do tego że wszystko mu uchodzi na sucho, młodym hrabia nie cofał się przed żadną psotą. Uważał sądy za straszak dla pospólstwa, zgoła nie groźny dla niego. To, coby potępił u ple-