Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wikturnjan wpadnie z pewnością ich odwiedzić i że musi być już w drodze.
— Ba! rzekł margrabia stojąc przy kominku, jeżeli dobrze prowadzi swoje interesy tam gdzie jest, powinien zostać i nie myśleć o radości, jaką sprawiłoby staremu ojcu jego przybycie. Służby króla przedewszystkiem.
Ci, którzy usłyszeli te słowa, zadrżeli. Proces mógł wydać bark d‘Esgrignona żelazu kata! Nastała chwila okropnego milczenia. Stara margrabina de Casteran nie mogła wstrzymać łzy, którą uroniła na swój ruż, odwracając głowę.
Nazajutrz w południe, w śliczną pogodę, cała ludność, poruszona, skupiła się gromadkami na głównej ulicy miasta, rozmawiając jedynie o wielkiej sprawie. Czy młody hrabia jest w więzieniu czy na wolności? W tej chwili ujrzano dobrze znane tilbury hrabiego d‘Esgrignon jadące od ulicy św. Błażeja, wprost z prefektury. Powoził sam hrabia, obok niego zaś siedział prześliczny nieznajomy młodzian, obaj weseli, roześmiani, rozgadani, z bengalskiemi różami w butonierkach. Był to istny efekt teatralny, niepodobny do opisania. O dziesiątej, doskonale umotywowany wyrok sądowy uwolnił hrabiego od wszelkiej odpowiedzialności i wrócił mu wolność. Pognębiono tam du Croisiera maleńkiem zważywszy, które zostawiło hrabiemu d‘Esgrignon prawo ścigania go za potwarz. Stary Chesnel przechodził niby przypadkiem ulicą i opowiadał każdemu kto chciał słuchać, że du Croisier zastawił najhaniebniejszą pułapkę honorowi d‘Esgrigno-