Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

najbardziej nieprzystępną arystokrację, młody i boga ty, adjunkt żył poza obrębem prowincjonalnych intryg i małostek. Nieodzowny na wszelkich majówkach, zabawiał młode panny, nadskakiwał matkom, tańczył na halach i grał jak mistrz. Słowem, wywiązywał się cudownie ze swej roli sędziego-światowca, nie narażając w niczem swej godności, którą, jak człowiek taktowny, umiał się posłużyć w porę. Wszystkie sympatje zjednał sobie prostotą z jaką nagiął się do obyczajów prowincji, nie krytykując ich. Toteż starano mu się umilić czas jego wygnania.
Prokurator, urzędnik nadzwyczaj zdolny, ale pochłonięty wielką polityką, imponował prezydentowi. Gdyby nie jego nieobecność, sprawa Wikturnjana nie istniałaby. Jego zręczność, wytrawność byłyby zapobiegły wszystkiemu. Prezydent i du Croisier skorzystali z jego obecności w Izbie, gdzie, był jednym z najwybitniejszych mówców ministerjalnych, aby uknuć intrygę, sądząc, nie bez pozorów słuszności, iż, skoro raz rzecz wejdzie na tory sądowe i sprawa się rozgłosi, nie będzie już ratunku. W istocie, w żadnym trybunale w owej epoce prokuratorja nie byłaby przyjęła bez długiego rozważania, a może bez odwołania się do prokuratora generalnego, skargi o fałszerstwo przeciw najstarszemu synowi jednego z najznakomitszych rodów. W podobnych okolicznościach, sąd, ręka w rękę z rządem, próbowałby tysiącznych dróg do porozumienia, aby stłumić skargę, która mogłaby nieopatrznego młodzieńca wtrącić na galery. Byliby może tak samo postąpili w stosunku do jakiejś znaczniejszej rodziny z obo-