Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przekaz? W Paryżu możnaby go wykupić u Kellerów, zgodziliby się. Och, w takiej sprawie wszystko jest niebezpieczne, jeden fałszywy krok może nas zgubić. W każdym razie trzeba pieniędzy. No, nikt nie wie, ze pan tu jesteś, będziesz siedział w piwnicy jeżeli będzie trzeba. Ja jadę do Paryża, pędzę, słyszę nadchodzącą pocztę z Brest.
W tej chwili starzec odzyskał swoją młodość, zwinność, siłę: spakował tobołek, wziął pieniądze, położył sześciofuntowy bochen chleba w pokoiku i zamknął tam swego przybranego syna.
— Nie rób pan hałasu, rzekł, zostań tu aż do mego powrotu, nie świeć światła w nocy, w przeciwnym razie pójdziesz na galery! Rozumiesz mnie, panie hrabio? tak, na galery, gdyby, w miasteczku takiem jak nasze, ktokolwiek wiedział że tu jesteś.
Następnie Chesnel wyszedł z domu, nakazawszy gospodyni aby mówiła że jest chory, aby nie przyjmowała nikogo, odprawiła wszystkich i odkładała na pojutrze wszelkie sprawy. Udał się aby obrobić pocztmajstra, opowiedział mu cały romans, rozwinął talent romansopisarza; uzyskał, w razie gdyby było miejsce, to, że pozwoli wsiąść bez paszpotru i zachowa w tajemnicy ten nagły wyjazd. Szczęściem poczta nadeszła próżna.
Przybywszy do Paryża nazajutrz nocą, rejent był już o dziesiątej rano u Kellerów; dowiedział się, że nieszczęsny przekaz wrócił od trzech dni do du Croisiera. Wywiadując się o wszystko, stary nie zdradził się wszakże w niczem. Zanim pożegnał bankierów, spy-