Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mianami pogody, wmieszkał się we wszystkie rozpadliny skał, poznał obyczaje i nawyki każdej rośliny, zbadał porządek wód, ich rozmieszczenie, zaznajomił się ze zwierzętami; słowem zrósł się z tą ożywczą ziemią tak doskonale, że poniekąd podchwycił jej duszę i przeniknął tajemnice. Dla niego, nieprzeliczone kształty wszystkich królestw były rozwinięciem tej samej substancji, kombinacją tego samego ruchu, szerokim oddechem olbrzymiej istoty, która działała, myślała, chodziła, rosła, i z którą on chciał rosnąć, chodzić, myśleć, działać. Fantastycznie zmięszał swoje życie z życiem tej skały, wrósł w nią. Dzięki temu tajemniczemu iluminizmowi, temu sztucznemu ozdrowieniu, podobnemu do owych dobroczynnych majaczeń jakie natura zsyła iżby były odpoczynkiem w cierpieniu, Valentin kosztował rozkoszy drugiego dziecięctwa w pierwszych chwilach swego pobytu w tem lubem ustroniu. Żył tam odkrywając drobiazgi, podejmując tysiąc rzeczy a nie kończąc żadnej, zapominając nazajutrz o wczorajszych projektach; zbywszy troski, czuł się szczęśliwy, myślał że jest ocalony. Pewnego rana został przypadkiem w łóżku aż do południa, zatopiony w swem marzeniu utkanem z jawy i ze snu, które daje rzeczywistości pozory złudy a majakom plastykę prawdziwego istnienia, kiedy nagle, nie wiedząc zrazu czy to dalszy ciąg snu, usłyszał pierwszy raz biuletyn swego stanu zdrowia dany przez gospodynię Jonatasowi, który, jak codziennie, przyszedł ją pytać o pana. Owernjatka myślała z pewnością że Rafael